W gąszczu beznamiętnych twarzy i muzycznych algorytmów, gdzie streamingowe playlisty odbierają duszę muzyce, istnieje miejsce, w którym dźwięki wciąż rozbrzmiewają z pasją i oddaniem. To właśnie tam, w sercu Katowic, kryje się Andrzej Lampert – niedoceniany król melomanów.
Andrzej jest niczym ukryty klejnot, który mimo lat pozostaje nieznany szerszej publiczności. Jego ciasna, przytulna mieszkanka na Dębowej pełni funkcję zarówno jego królestwa, jak i świątyni muzycznej eksploracji. W atmosferze, którą można kroić nożem, Andrzej zanurza się w dniach minionych, obracając się w towarzystwie czarno-białych zdjęć, pamiątek z koncertów i niezliczonych płyt winylowych.
To właśnie na płytach winylowych Andrzej odnalazł swoją prawdziwą miłość. Ich delikatny trzask i głębia dźwięku poruszyły coś w jego duszy, czego nie mogły osiągnąć żadne płyty CD ani pliki MP3. Jako nastolatek spędzał godziny w sklepach muzycznych, pochłaniając wszystko, co wpadło mu w ręce. Od bluesa po jazz, od rocka po muzykę klasyczną – jego apetyt był nieograniczony.
Z czasem jego pasja przekształciła się w coś więcej. Andrzej zaczął kolekcjonować płyty, nie tylko dla przyjemności, ale także dla zachowania ich historycznej wartości. W jego zbiorach znalazły się pierwsze wydania albumów, limitowane edycje i podpisane przez samych artystów. Każda płyta to opowieść, a każda kolekcja to testament jego miłości do muzyki.
Ale Andrzej nie jest typem melomana, który trzyma swoją muzykę z dala od świata. Wręcz przeciwnie, sprawia mu przyjemność dzielenie się nią z innymi. Jako współzałożyciel Klubu Miłośników Muzyki w Katowicach organizuje regularne spotkania, podczas których melomani mogą zebrać się, posłuchać muzyki i wymienić się swoimi przemyśleniami.
Niestety, w dobie cyfrowej muzyki i szybkiej konsumpcji, prawdziwi melomani tacy jak Andrzej stają się coraz rzadszym gatunkiem. Ale jego niezłomna pasja i zaraźliwy entuzjazm są dowodem na to, że miłość do muzyki zawsze znajdzie sposób, by przetrwać.
Może więc nadszedł czas, abyśmy uznali Andrzeja Lamperta za króla niedocenianych melomanów z Katowic. Niech jego historia służy jako przypomnienie, że prawdziwa miłość do muzyki jest warta odkrycia, pielęgnowania i celebrowania.
Podziękowania dla Andrzeja Lamperta za inspirację i podzielenie się swoją pasją do muzyki.