Znany youtuber Kamil L., znany szerzej jako "Budda", został zatrzymany przez CBŚ 14 października w jednym z warszawskich hoteli tuż przed zaplanowaną wycieczką do Dubaju. Zatrzymanie nastąpiło w związku z podejrzeniem wyłudzenia podatku VAT i organizowania nielegalnych gier hazardowych.
Wraz z "Buddą" zatrzymano również jego partnerkę Aleksandrę K. oraz osiem innych osób. Wobec wszystkich podejrzanych zastosowano areszt tymczasowy. Sąd uznał, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a także obawa matactwa i ucieczki.
Obrońca "Buddy", mec. Krzysztof Nowiński, złożył zażalenie na areszt swojego klienta. Sąd okręgowy w Szczecinie rozpatrzy je w najbliższym czasie. Jeżeli sąd uchyli areszt, "Budda" będzie mógł wyjść na wolność.
Zatrzymanie "Buddy" wywołało ogromne poruszenie w mediach społecznościowych. Fani youtubera są zaniepokojeni jego losem i apelują o jego zwolnienie. Na Twitterze i Instagramie pojawiły się liczne wpisy z hasztagami #FreeBudda i #FreeGrażyna (od imienia partnerki "Buddy").
Jednocześnie część internautów krytykuje "Buddy" za jego działalność. Zarzucają mu m.in. promowanie nielegalnych gier hazardowych i oszukiwanie swoich widzów. W sieci pojawiły się także głosy, że zatrzymanie "Buddy" jest słuszne i że powinien ponieść konsekwencje swoich czynów.
Los "Buddy" jest niepewny.
Sprawa "Buddy" jest głośnym przykładem tego, że nawet osoby publiczne nie są ponad prawem. Youtuberzy, influencerzy i inni twórcy internetowi muszą przestrzegać przepisów tak samo jak wszyscy inni.