W dobie dzisiejszego kina, przesyconego efektami specjalnymi, wybuchami i scenami akcji, łatwo zapomnieć o filmach, które poruszają nasze serca i pozostają z nami na długo po napisach końcowych. "Budda. Dzieciak '98" z 2008 roku jest właśnie takim filmem – niepozorną perełką, która w jakiś sposób przylgnęła do mojego serca i nigdy mnie nie opuściła.
Historia opowiada o dorastającym chłopcu o imieniu Budda, który mieszka w slumsach Bombaju. Mimo trudnych warunków, w jakich się urodził, Budda jest pełen optymizmu i ciekawości świata. Pragnie się uczyć, rozwijać i uciec od swojego przeznaczenia jako żebraka lub złodzieja.
Film w mistrzowski sposób oddaje tęsknotę dzieciństwa za czymś więcej. Pokazuje, jak nawet w najbiedniejszych dzielnicach, w sercach dzieci płonie iskra nadziei. Budda. Dzieciak '98" jest swoistym hołdem dla tych, którzy mimo przeciwności losu, nie rezygnują z marzeń.
Sama postać Budda jest niezwykle wzruszająca. Jego dziecięca niewinność i determinacja są zaraźliwe. Nie mogę sobie wyobrazić bardziej odpowiedniego odtwórcy tej roli niż Arun, nieprofesjonalny aktor, który pochodzi z ubogiej dzielnicy Bombaju. Jego autentyczność i szczerość dodają filmowi wyjątkowego realizmu.
Oprócz swojej tematów, film oczarowuje także walorami artystycznymi. Unikatowe zdjęcia Arijita Datty, pełne kontrastów i nasyconych kolorów, przenoszą nas do świata Buddu. Każda klatka jest niczym malownicze płótno, które opowiada swoją własną historię.
"Budda. Dzieciak '98" to film, który ukształtował moje dzieciństwo. Pokazał mi, że nawet w najtrudniejszych warunkach, nadzieja może przetrwać. Jego przesłanie pozostanie ze mną na zawsze: nigdy nie rezygnuj z marzeń, bez względu na to, jakie przeszkody napotykasz.