Był sobie dziennikarz, Jacek Bazan miał na imię. Zawód ten wybrał z pasji, chciał świat poznawać i ludziom pomagać. Lecz szybko się przekonał, że dziennikarstwo to nie to, co sobie wyobrażał.
Na początku było pięknie. Jacek jeździł na konferencje prasowe, zadawał trudne pytania i pisał artykuły, które miały znaczenie. Lecz z czasem zaczęło się psuć. Redakcja coraz bardziej naciskała na sensację, a mniej na rzetelność. Jacek miał pisać o celebrytach i skandalach, a nie o ważnych problemach społecznych.
Jacek nie mógł tego znieść. Nie chciał być maszynką do robienia klików. Chciał być prawdziwym dziennikarzem, który pomaga ludziom i zmienia świat. Dlatego odszedł z redakcji i został freelancerem.
Jako freelancer Jacek miał więcej wolności, ale też mniej pieniędzy. Musiał sam szukać tematów i pisać artykuły, które ktoś chciałby opublikować. Było to trudne, ale Jacek nie poddawał się. Nadal wierzył, że może być dobrym dziennikarzem.
Lecz rzeczywistość była brutalna. Nikt nie chciał płacić za rzetelne dziennikarstwo. Ludzie woleli czytać o celebrytach i skandalach. Jacek zaczął więc pisać takie artykuły, których nikt nie chciał czytać. Bo cóż innego mógł zrobić?
Jacek Bazan jest tylko jednym z wielu dziennikarzy, którzy zostali zmuszeni do odejścia z zawodu. Dziennikarstwo, które kiedyś było czwartą władzą, dziś jest tylko cieniem samego siebie. A to dlatego, że ludzie przestali płacić za rzetelne informacje.
Jeśli chcemy, żeby dziennikarstwo przetrwało, musimy zacząć płacić za dobre treści. Musimy wspierać niezależnych dziennikarzy, którzy nie boją się pisać o ważnych problemach społecznych. Tylko wtedy dziennikarstwo będzie mogło spełniać swoją rolę i zmieniać świat.
Jacek Bazan nadal jest dziennikarzem. Pisze artykuły, które nikt nie chce czytać, ale nie poddaje się. Wierzy, że kiedyś ludzie zrozumieją, że dziennikarstwo jest ważne.
A ja wierzę w Jacka Bazana. Wierzę, że jest jednym z ostatnich prawdziwych dziennikarzy.