Przygoda Jona Landaua z kinem rozpoczęła się przypadkiem. Jako student architektury na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley postanowił podjąć pracę zarobkową, by opłacić studia. Odpowiedział na ogłoszenie o pracę w biurze architektonicznym, ale w rzeczywistości trafił do biura... Jamesa Camerona!
Cameron szukał kogoś, kto pomoże mu uporządkować stosy szkiców i notatek do filmu "Terminator". Landau spodobał mu się - i zostałą u niego.
Przez dziesięciolecia pracy z Cameronem Landau zajmował się produkcją hitu po hicie: oprócz "Terminatora" to m.in. "Obcy - decydujące starcie", "Prawdziwe kłamstwa", "Titanic" i jakże aktualny "Avatar".
"Jest jak mój brat" - mówi Landau o Cameronie. "Rozumiemy się bez słów. Wiemy, co każdy z nas ma na myśli, nawet jeśli tego nie wypowiemy".
Według Landaua sekret sukcesu tkwi w: "Pasji do opowiadania historii, chęci do ciężkiej pracy i odrobinie szczęścia".
"Nigdy nie przestajemy wierzyć w siebie i w to, co robimy" - dodaje. "Jesteśmy jak rodzina, która się wspiera i wzajemnie motywuje".
Zapytany o największe wyzwanie, Landau odpowiada: "Każdy film jest wyzwaniem, bo zawsze chcemy prześcignąć poprzedni. Ale największą trudnością była produkcja 'Avataaru'. Nigdy wcześniej nie zrealizowano tak ambitnego projektu, wymagającego tworzenia zupełnie nowych technologii".
Największym sukcesem Landau uważa moment, gdy "widzowie wychodzą z kina i mówią, że doświadczyli czegoś wyjątkowego, że film ich poruszył, zmienił ich".
Na pytanie o plany na przyszłość Landau odpowiada krótko: "Kolejne filmy".
"Ciągle chcemy opowiadać nowe historie, eksperymentować z nowymi technologiami i sprawiać, że widzowie będą zafascynowani tym, co zobaczą na ekranie" - mówi.
Jon Landau - wizjoner, który zmienił oblicze kina, jest inspiracją dla młodych filmowców na całym świecie. Jego historia uczy, że z pasją, ciężką pracą i odrobiną szczęścia można osiągnąć każdy cel.