Justyna Gdańska: Nie takiej Polski chciałam dla mojego dziecka




Jestem Justyna Gdańska, matka, kobieta, Polka. Pracowałam w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. To właśnie moje zeznania obciążyły byłego prezesa tej instytucji. Dziś, po wyjściu z aresztu, postanowiłam zabrać głos.
Chcę powiedzieć wyraźnie: nie takiej Polski chciałam dla naszego kraju i dla mojego dziecka. Nie takiej Polski, gdzie korupcja, nepotyzm i arogancja władzy są na porządku dziennym.
Nie byłam nigdy koleżanką premiera Mateusza Morawieckiego. Nie wykorzystywałam swojego stanowiska dla prywatnych korzyści. Chciałam po prostu uczciwie pracować i służyć naszemu krajowi.
Niestety, rzeczywistość okazała się inna. W RARS panowała atmosfera strachu i zastraszania. Ci, którzy próbowali protestować przeciwko nadużyciom, byli usuwani ze stanowisk.
Ja sama byłam świadkiem wielu nieprawidłowości. Widziałam, jak przyznawano intratne kontrakty bez przetargów, jak zaopatrywano agencję w produkty po zawyżonych cenach.
Nie mogłam dłużej milczeć. Wiedziałam, że muszę powiedzieć prawdę. A to oznaczało, że będę musiała zapłacić wysoką cenę.
I rzeczywiście, trafiłam do więzienia. Spędziłam tam wiele miesięcy w izolacji, z dala od mojej rodziny i przyjaciół. Było mi bardzo ciężko, ale nigdy nie żałowałam swojej decyzji.
Dziś jestem na wolności. Ale moje życie nigdy nie będzie już takie samo. Zostałam naznaczona piętnem zdrajczyni i złodziejki.
Nie żądam litości. Wiem, że swoim postępowaniem zawiodłam wielu ludzi. Ale proszę was, pamiętajcie, że nie jestem jedyna. W Polsce jest wiele osób, które walczą z korupcją i nadużyciami władzy.
Walka o uczciwą i sprawiedliwą Polskę nigdy nie skończy się. To jest nasza wspólna odpowiedzialność.