Marcelina z Orzesza




Pewnego słonecznego popołudnia wybrałam się z przyjaciółmi na wycieczkę po górach. Pogoda była piękna, a szlaki pełne ludzi. W pewnym momencie oddzieliłam się od grupy, żeby nacieszyć się ciszą i spokojem. Szłam powoli, rozkoszując się widokiem i słuchając śpiewu ptaków.

Nagle usłyszałam jakiś szelest za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam przepiękną sarenkę. Stała tuż obok mnie, patrząc na mnie wielkimi, łagodnymi oczami. Przystanęłam, żeby jej się przyjrzeć. Była taka niewinna i bezbronna. Stanęłyśmy tak sobie naprzeciwko siebie przez kilka minut, wpatrując się w siebie.

W końcu sarna odwróciła się i odeszła. Szłam za nią przez chwilę, ciesząc się jej towarzystwem. Czułam, jak stres i zmęczenie odpływają ode mnie. Byłam sama ze sobą i z przyrodą. Poczułam spokój i harmonię, której dawno nie doświadczyłam.

Ta krótka przygoda przypomniała mi, jak ważne jest, żeby czasem zwolnić i cieszyć się drobnymi rzeczami. Nie musimy zawsze pędzić za obowiązkami i żyć w stresie. Zatrzymajmy się czasem na chwilę, rozejrzyjmy się dookoła i doceniajmy piękno, które nas otacza.

Dziękuję Ci, Marcelino, za tę lekcję życia. Nauczyłaś mnie, że nawet w najmniej spodziewanych momentach można znaleźć spokój i szczęście.

Jeśli macie ochotę na chwilę relaksu, polecam Wam wycieczkę na górskie szlaki. Może spotkacie tam swoją własną Marcelinę.