Widzę ją każdego dnia, gdy wychodzę z domu. To smutne, małe zwierzę, które siedzi przy drodze i żebrze o jedzenie. Jej futro jest brudne i zmatowiałe, a oczy są pełne bólu. Nie wiem, jak się tu znalazła ani co ją spotkało, ale nie mogę się powstrzymać od poczucia żalu, gdy na nią patrzę.
Pewnego dnia, gdy przechodziłem obok niej, zatrzymałem się i dałem jej kawałek chleba. Z wdzięcznością spojrzała na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami i zaczęła jeść. Podczas gdy ona jadła, a ja ją obserwowałem, poczułem dziwne połączenie z tym małym stworzeniem. Nie mogłem uwierzyć, że coś tak małego i bezbronnego mogło wywołać we mnie tak intensywne uczucie współczucia.
Od tego dnia zacząłem regularnie przynosić jej jedzenie. Zawsze z niecierpliwością czekała na mnie, a ja z radością widziałem, jak jej stan powoli się poprawia. Jej futro stało się bardziej błyszczące, a oczy nabrały blasku. Cieszyłem się, że mogłem zrobić coś, by pomóc temu małemu stworzeniu, i że mogłem przywrócić jej trochę szczęścia w życiu.
Jednak pewnego dnia, gdy szedłem w jej kierunku, zobaczyłem, że jest inna. Leżała na ziemi i nie ruszała się. Podbiegłem do niej i dotknąłem jej łapy. Była zimna i bezwładna.
Nie mogłem uwierzyć, że już jej nie ma. Byłem zdruzgotany. Nie znałem jej imienia, nie znałem jej historii, ale czułem, jakbym ją stracił kogoś bliskiego. Wstałem i odszedłem, a łzy spływały mi po policzkach.
Nie wiem, co się z nią stało, ani dlaczego odeszła, ale wiem, że nigdy jej nie zapomnę. Była małym, bezdomnym kotem, ale miała na mnie ogromny wpływ. Nauczyła mnie, że nawet najmniejsze stworzenia zasługują na miłość i współczucie, i że czasami nawet najprostsze akty dobroci mogą mieć największe znaczenie.