Mateusz Szwoch - prostota, delikatność, elegancja i nonszalancja





Od zawsze lubiłem grać w piłkę nożną. Kiedy byłem młody, grałem niemal codziennie, a nawet dwa razy dziennie. Zwykle na osiedlowych boiskach, często z chłopakami, których znałem od dzieciństwa. Niektórzy z nich z czasem dołączyli do drużyn piłkarskich, bardziej lub mniej znanych. Ja nigdy nie byłem na tyle dobry, żeby o takiej karierze myśleć. Ale to nie przeszkadzało mi kochać tego sportu.
Kiedy byłem nastolatkiem, dostałem swoją pierwszą piłkę z autografem. Była to piłka z podpisem Roberta Lewandowskiego. Dostałem ją od mojego brata, który jest wielkim fanem piłki nożnej i zna się na niej dużo lepiej niż ja. Byłem bardzo szczęśliwy, bo to był mój ulubiony piłkarz.
Piłkę trzymałem w swoim pokoju, na honorowym miejscu. Codziennie na nią patrzyłem i czułem się z nią związany. To była dla mnie więcej niż tylko piłka. Był to symbol moich marzeń i aspiracji.
Pewnego dnia mój brat przyszedł do mnie i powiedział, że chce żebym mu oddał piłkę. Powiedział, że chce ją dać swojemu synowi, który właśnie zaczął grać w piłkę nożną. Byłem bardzo smutny, ale wiedziałem, że muszę mu ją oddać.
Dałem mu piłkę, a on przytulił mnie i podziękował. Powiedział, że wie, jak wiele ona dla mnie znaczy, ale że jego syn potrzebuje jej bardziej niż ja. Zgodziłem się z nim i powiedziałem, że rozumiem.
Mój brat odszedł, a ja zostałem sam ze swoimi myślami. Byłem smutny, ale też szczęśliwy. Byłem smutny, bo straciłem coś, co było dla mnie bardzo ważne. Ale byłem też szczęśliwy, bo wiedziałem, że piłka trafiła w dobre ręce.
Piłka z autografem Roberta Lewandowskiego była dla mnie czymś więcej niż tylko piłką. Była symbolem moich marzeń i aspiracji. Była czymś, co łączyło mnie z bratem. A teraz, kiedy piłka należy do jego syna, wiem, że będzie miała dla niego równie duże znaczenie.