Sobotnie popołudnie w Lublinie elektryzowało, gdy miejscowy Motor mierzył się z Pogonią Szczecin w ramach 14. kolejki PKO Ekstraklasy. Oba zespoły walczyły o ważne punkty, ale ten pojedynek miał w sobie coś więcej niż tylko liczby.
Dla kibiców Motoru był to dzień pełen emocji. Ich drużyna, po latach nieobecności w najwyższej klasie rozgrywkowej, powracała na Arenę Lublin w meczu z utytułowanym rywalem. Trybuny wypełniły się po brzegi, a atmosfera była gorąca jak nigdy dotąd.
Początek spotkania należał do gospodarzy. Motor Lublin dominował w pierwszej połowie, stwarzając sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Jednak to Pogoń Szczecin wyszła na prowadzenie za sprawą gola Michała Króla w 8. minucie. Gospodarze nie poddali się i niewiele później wyrównali po trafieniu Samuela Mráza.
Druga połowa meczu toczyła się pod dyktando gości. Pogoń Szczecin grała z większą determinacją i w 38. minucie ponownie wyszła na prowadzenie za sprawą drugiego gola Michała Króla. Motor Lublin nie zamierzał składać broni, ale niestety kolejne bramki zdobywały tylko Portowcy. Kamil Grosicki i Kacper Smoliński przypieczętowali zwycięstwo Pogoni 5:1.
Choć wynik może sugerować łatwą wygraną gości, mecz obfitował w zwroty akcji i niespodzianki. Motor Lublin pokazał, że potrafi grać z najlepszymi, a Pogoń Szczecin udowodniła, że jest faworytem do walki o europejskie puchary.
Kibice obu drużyn zgotowali swoim piłkarzom niesamowitą oprawę. Na Arenie Lublin panowała niesamowita atmosfera, a fani nie szczędzili gardeł, by dopingować swoich ulubieńców. To był mecz, który na długo zostanie w pamięci wszystkich, którzy byli tego dnia na stadionie.
Niespodziewana porażka Motoru Lublin nie psuje jednak nastroju kibicom. Ich drużyna pokazała się z dobrej strony i udowodniła, że stać ją na walkę o utrzymanie w Ekstraklasie. Z kolei Pogoń Szczecin pokusi się o kolejne zwycięstwa, które pozwolą jej zbliżyć się do czołówki tabeli.