Gdy wyruszaliśmy do Bułgarii, nie spodziewaliśmy się, że spotka nas tak wiele niespodzianek. Ot, bułgarska wieś, dom wczasowy, plaża, słońce i morze. Wszystko miało wyglądać prosto i zgodnie z ofertą biura podróży.
Lądujemy w Warnie i rozpoczynamy kilkusetkilometrową podróż na południe. Pagórkowate tereny nas zachwycają, a bujna zieleń kojarzy się raczej z widokami z Podlasia niż Bułgarią. W miasteczku Burgas trafiamy na dworzec kolejowy, a tam... Przesiadka do pociągu. Wsiadamy do przedpotopowego składu i rozpoczynamy dwugodzinną przejażdżkę wzdłuż wybrzeża. Krajobraz zapiera dech w piersiach, a my z każdą minutą widzimy coraz piękniejsze widoki. Tuż przed Nesebyrem rozchodzi się w przedziałach zapach smażonych ryb, który sprawia, że brzuchy zaczynają nam głośniej burczeć.
Pociąg zatrzymuje się w Złotych Piaskach i po godzinie docieramy do Wesołego Sioła. Pierwsze wrażenie? Ogromna wieś złożona niemal wyłącznie z domów wczasowych. Domy pomalowane w jaskrawych kolorach, na ścianach murale, a cała wieś tętni cichym życiem. Wokół zielono, dużo kwiatów, knajpki i restauracje zachęcają kolorowymi parasolami. Idziemy 300 metrów do plaży, a tam... Nie ma tłumów, bo jest poza sezonem. Piasek jest biały i miękki jak mąka, a woda ciepła i przyjemnie orzeźwiająca.
W Wesołym Siole mamy szczęście trafić na bardzo przyzwoity dom wczasowy. Pokój jest czysty, a w środku znajduje się lodówka, która ratuje nas w upalne dni. W cenie wyżywienia mamy śniadania i obiadokolacje, a restauracja oferuje całkiem smaczne jedzenie. Codzienne jedzenie sałatek szopskich, jajek na twardo, żółtego sera, smalcu i owoców sprawia, że wracamy z Bułgarii ze zbędnymi kilogramami.
Jedną z atrakcji Wesołego Sioła jest bliskość Nesebyru, miasta wpisanego na listę UNESCO. Postanawiamy więc wybrać się do tej kultowej miejscowości, która leży zaledwie trzy kilometry na południe. Spacerujemy wzdłuż morza, mijając kolorowe budki z pamiątkami, aż docieramy do starówki. Nesebyrska starówka to malownicze uliczki, drewniane domki i ruiny antycznych budowli. Jest tak pięknie, że czujemy się jak na planie filmowym. Zaglądamy do kilku kościołów, w tym do Cerkwi Chrystusa Pantokratora z przepięknymi freskami.
Wspomniany wcześniej dworzec kolejowy w Burgas jest doskonałym miejscem do rozpoczęcia zwiedzania tego miasta. Od razu rzuca się w oczy piękny, parkowy bulwar, który ciągnie się wzdłuż Zatoki Burgaskiej. Spacerujemy alejkami, podziwiając zadbane trawniki, kolorowe klomby i fontanny. Na końcu bulwaru znajduje się pomnik rotmistrza Aleksandra Murawiewa, bohatera wojny rosyjsko-tureckiej z 1877-1878 roku.
Po zwiedzeniu bulwaru udajemy się w głąb miasta i trafiamy na targowisko. Targowisko wybucha kolorami, bo wszędzie leżą świeże owoce i warzywa. Kupujemy sobie świeże arbuzy, brzoskwinie i morele, które smakują jak nigdy dotąd. Po przejściu przez targowisko kierujemy się do centrum miasta, gdzie podziwiamy zabytkową architekturę i mijamy liczne kawiarnie i restauracje.
Ostatniego dnia pobytu decydujemy się na rejs po Zatoce Burgaskiej. Statek wypływa z portu w Burgas i w godzinę dopływamy do wyspy Świętej Anastazji. Wyspa ma kształt odwró conego stożka i jest otoczona stromymi klifami. Na szczycie wyspy znajduje się zabytkowy klasztor, a w środku dwa źródła wody pitnej. Szukając wody, natrafiamy na sympatyczne bułgarskie małżeństwo, które oprowadza nas po wyspie i opowiada nam o historii klasztoru. Są bardzo gościnni i serdeczni, co sprawia, że czujemy się jak u siebie w domu.
Piętnastominutowy rejs dzieli nas od Sozopola, kolejnego miasta na liście UNESCO. Sozopol zachwyca nas białymi domkami, wąskimi uliczkami i kolorowymi łodziami rybackimi. Spacerujemy wzdłuż nabrzeża, podziwiając urokliwe widoki i zastanawiając się, czy to już koniec naszej bułgarskiej przygody.
Następnego dnia pakujemy walizki i wracamy do kraju. W drodze powrotnej myślimy o tym, że Bułgaria okazała się krajem pełnym niespodzianek. Zaskoczyła nas pięknymi widokami, smacznym jedzeniem i serdecznymi ludźmi. Z pewnością wrócimy do Bułgarii, bo jest to kraj, który ma wiele do zaoferowania.