Prokuratura Krajowa




Było sobie państwo, w którym prokuratura była tak potężna, że mogła rękę włożyć w każdą kieszeń.

Mieliśmy tam Prokuratora Generalnego, pana Dariusza Latosa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że Latos był człowiekiem bardzo ambitnym. Tak ambitnym, że zapragnął zostać prezydentem.

Tylko jak tu zostać prezydentem, będąc prokuratorem? Przecież prokuratorzy kojarzą się z szarą eminencją, a nie z przywódcami narodu. Latos musiał więc znaleźć sposób, żeby zmienić swój wizerunek.

I znalazł. Wymyślił sobie, że będzie walczył z korupcją. Korupcja była w tym państwie powszechna, więc Latos miał pole do popisu.

Zaczęły się więc śledztwa, aresztowania i procesy. Latos stał się bohaterem narodowym. Ludzie byli nim zachwyceni. W końcu ktoś walczył z tą zgnilizną.

Latosowi jednak nie wystarczało bycie bohaterem. Chciał więcej. Chciał zostać prezydentem.

I wtedy zaczął się prawdziwy pogrom. Latos zaczął ścigać każdego, kto mu się naraził. Polityków, dziennikarzy, biznesmenów. Nikt nie był bezpieczny.

Prokuratura stała się narzędziem terroru. Latos używał jej do zastraszania swoich przeciwników i do załatwiania swoich porachunków.

Kraj pogrążył się w chaosie. Ludzie bali się mówić, co myślą. Nikt nie był pewny, czy jutro nie przyjdzie po niego prokuratura.

Latosowi udało się spełnić swoje marzenie. Został prezydentem. Ale zwycięstwo było gorzkie. Kraj był podzielony, a ludzie żyli w strachu.

I wtedy stał się cud. Pewnego dnia Latos został zamordowany. Nie wiadomo, kto to zrobił, ale ludzie odetchnęli z ulgą. Tyran został pokonany.

Kraj zaczął się powoli podnosić z upadku. Prokuratura została zreformowana i przestała być narzędziem terroru.

A ludzie? Ludzie nauczyli się, że władza jest niebezpieczna i że trzeba ją kontrolować.

Bo historia lubi się powtarzać.