Sancho




Już jako dziecko, przed snem, marzyłem o posiadaniu konia. W mojej wyobraźni był on zawsze biały, z długą grzywą, którą wiatr rozwiewał podczas galopu. Miał być przyjacielem, z którym mógłbym dzielić radości i smutki, i który zawsze byłby przy mnie.

Myślałem, że moje marzenie będzie mogło się spełnić, gdy miałem 12 lat. Mój wujek, który mieszkał na wsi, obiecał, że kupi mi konia. Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że jest to stary, kulawy koń, którego nikt inny nie chciał. Byłem rozczarowany, ale nie chciałem robić przykrości wujkowi, więc zgodziłem się wziąć konia.

Nazwaliśmy go Sancho. Był to koń wyjątkowy. Był powolny, niezdarny i niepozorny, ale miał dobre serce. Uwielbiał dzieci i pozwalał im jeździć na sobie. Nigdy nie złościł się, gdy ktoś go szturchał czy pociągał za ogon. Był po prostu Sancho, moim Sancho.

Spędzaliśmy razem wiele czasu. Jeździliśmy na przejażdżki po lesie, kąpaliśmy się w rzece i po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Sancho stał się moim najlepszym przyjacielem. Był zawsze przy mnie, gdy go potrzebowałem. Słuchał moich zwierzeń, pocieszał mnie, gdy byłem smutny, i bawił się ze mną, gdy byłem szczęśliwy.

Pewnego dnia, gdy jechaliśmy na przejażdżkę po lesie, Sancho potknął się i upadł. Próbował wstać, ale nie mógł. Wezwałem pomoc i z wielkim trudem udało nam się postawić go na nogi. Jednak było widać, że Sancho jest poważnie ranny. Zabraliśmy go do weterynarza, ale ten nie był w stanie mu pomóc. Sancho miał złamaną nogę i trzeba było go uśpić.

Byłem załamany. Straciłem swojego najlepszego przyjaciela. Płakałem przez wiele dni. Tęskniłem za jego obecnością, jego ciepłem, jego miłością. Ale wiedziałem, że Sancho by chciał, żebym był szczęśliwy. Więc postanowiłem, że będę o nim pamiętał, jako o moim najlepszym przyjacielu, który zawsze będzie w moim sercu.

Sancho, mój drogi przyjacielu, dziękuję Ci za wszystko. Będę Cię zawsze kochał i nigdy o Tobie nie zapomnę.