Skolim, czyli o trudnej sztuce jedzenia jarzyn




Skolim to jarzyna, która wzbudza skrajne emocje. Jedni nie wyobrażają sobie bez nich życia, traktując je niczym niebiański nektar, który rozpływa się w ustach. Są też tacy, którzy za skolimami nie przepadają, a ich myśl o ich spożyciu napawa ich dreszczem.

Osobiście należę do tej pierwszej grupy. Skolim uwielbiam, a ich specyficzny, lekko gorzkawy smak, przypominający mi trochę karczochy, uwodzi mnie za każdym razem.

Przyrządzanie skolima to nie lada sztuka. Zielone łodygi skrywają w sobie włókna, nad którymi trzeba zapanować, by móc cieszyć się tą niezwykłą jarzyną. Na szczęście istnieje kilka sposobów na to, by wydobyć z nich to, co najlepsze.

Jedną z metod jest gotowanie skolima w wodzie z dodatkiem octu lub cytryny. Kwaskowate środowisko zmiękcza włókna, dzięki czemu stają się one mniej wyczuwalne. Ja lubię dodawać do wody także kilka kropel oliwy z oliwek. Tłuszcz dodatkowo natłuszcza włókna, czyniąc je jeszcze bardziej delikatnymi.

Skolima można przygotować na wiele sposobów. Ja najczęściej gotuję je, doprawiając solą, pieprzem i koprem. Często dodaję do nich także odrobinę masła lub śmietany, by jeszcze bardziej podkreślić ich smak.

Skolim można także smażyć, piec lub grillować. W każdej postaci są pyszne, ale najbardziej lubię je, gdy są usmażone na maśle z dodatkiem czosnku i pietruszki.

Skolim to jarzyna, która zasługuje na więcej niż skromne miejsce na talerzu. Nie dajcie się odstraszyć ich włóknistą strukturą, bo ich smak wynagrodzi wam cały trud włożony w ich przygotowanie.

Boję się, że nie uda mi się dziś przekonać tych z was, którzy do skolima nie przepadają. Jedno jest jednak pewne - warto dać im szansę. Może odkryjecie w nich swój nowy ulubiony przysmak?

Ja w każdym razie nie wyobrażam sobie życia bez skolima. To dla mnie niezwykła jarzyna, która smakuje mi w każdej postaci. Jeśli więc jeszcze nie próbowaliście skolima, to zachęcam was do tego. Być może odkryjecie w nich swoją nową kulinarną miłość.