Zaginiona na autostradzie A4




Pamiętam, jak to było. Słońce prażyło niemiłosiernie, a na termometrach panowały tropikalne temperatury. Ledwo mogłam oddychać w swoim rozgrzanym samochodzie, a klimatyzacja zawodziła w najgorszym momencie. W dodatku, byłam spóźniona na ważne spotkanie.
Wiedziałam, że muszę się spieszyć, ale nie chciałam ryzykować pędu na oślep. Zjechałam więc na pobliski parking, żeby ochłonąć i trochę się ochłodzić. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam na chwilę oczy.
Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam, że mój samochód jest całkowicie pusty. Kluczyki zostawiłam w stacyjce, a telefon na fotelu pasażera. W jednej chwili ogarnęło mnie przerażenie. Gdzie mogłam popełnić błąd?
Wybiegłam z parkingu i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Byłam w środku niczego. Ani żywej duszy, ani śladu mojego samochodu. Poczułam się przerażona i zagubiona.
Nie wiedziałam, co robić. Zadzwoniłam na policję, ale nikt nie odbierał. W panice zaczęłam chodzić w kółko, rozpaczliwie szukając pomocy.
W końcu zobaczyłam w oddali mały domek. Pobiegłam do niego i załomotałam do drzwi. Otworzyła mi przemiła staruszka, która od razu zauważyła mój strach. Zaprowadziła mnie do środka i podała szklankę wody.
Opowiedziałam jej o swoim problemie. Staruszka okazała się niezwykle życzliwa i pomocna. Zadzwoniła do swojej wnuczki, która pracowała na pobliskiej stacji benzynowej. Wnuczka zabrała mnie swoim samochodem do miejsca, gdzie stało moje auto.
Okazało się, że mój samochód został odholowany na parking. Zapomniałam zapłacić za parkowanie i strażnicy miejscy zabrali go na lawetach.
W końcu odzyskałam swój samochód i mogłam ruszyć w dalszą drogę. Byłam tak wdzięczna staruszce za jej pomoc. Bez niej nie wiem, co by się ze mną stało.
Z tego doświadczenia wyciągnęłam trzy wnioski:
  • Zawsze płacę za parkowanie.
  • Nigdy nie zostawiam kluczyków w stacyjce.
A przede wszystkim: zawsze warto prosić o pomoc, gdy się jej potrzebuje. Ludzie są z natury dobrzy i gotowi pomóc tym, którzy tego potrzebują.